Styczniowa euforia skorygowana
07 lutego 2018
Styczeń na warszawskim parkiecie zapowiadał się rewelacyjnie. Indeks szerokiego rynku ustanowił wreszcie nowy historyczny rekord, a wskaźnik największych spółek dotarł do poziomu najwyższego od prawie siedmiu lat. Tak dynamiczna zwyżka miała jednak małe szanse kontynuacji i koniec miesiąca przyniósł spadkową korektę.
Na miano najważniejszego wydarzenia, nie tylko w wymiarze symbolicznym, zasługuje oczywiście pokonanie przez WIG poprzedniego rekordu, ustanowionego w lipcu 2007 r. Nie mniej istotne było jednak także sforsowanie przez WIG20 poziomu górnego ograniczenia konsolidacji z lat 2012-2015, z której indeks największych spółek wyłamał się gwałtownie w połowie 2015 r., tracąc ponad 30 proc. w ciągu następnych kilkunastu miesięcy. Sądząc po wstrzemięźliwości krajowych inwestorów wobec rynku akcji, wydarzenia z tamtego okresu mocno odbiły się na ich decyzjach i nadal powstrzymują przed angażowaniem kapitału na giełdzie, mimo sprzyjających warunków. Warto bowiem zauważyć, że trwająca od września 2016 r. zwyżka doprowadziła do wzrostu WIG20 o 55 proc., a indeks szerokiego rynku poszedł w tym czasie w górę o prawie 60 proc. Wzrost o podobnej skali zanotował także wskaźnik średnich spółek, jedynie sWIG80 zaliczył zwyżkę o połowę słabszą.
Spadkowa korekta nie oznacza zakończenia dobrej passy
Styczniowe wzrosty stanowiły mocny akcent w trwającej od półtora roku hossie i potwierdziły jej siłę. Trwająca od dwóch tygodni spadkowa korekta w niczym nie umniejsza znaczenia wcześniejszych osiągnięć byków, ani tym bardziej nie oznacza definitywnego zakończenia dobrej passy. Ochłodzenie nastrojów i realizacja zysków po tak długiej i dynamicznej zwyżce jest zjawiskiem jak najbardziej naturalnym i nie powinna budzić niepokoju. Warto bowiem jednocześnie zwrócić uwagę, że warunki fundamentalne i monetarne nadal są sprzyjające dla rynków akcji. Zarówno polska, jak i globalna gospodarka znajdują się w zaawansowanej fazie ożywienia, a jednocześnie polityka pieniężna głównych banków centralnych świata wciąż pozostaje łagodna. Działania amerykańskiej rezerwy federalnej wyłamują się co prawda z tendencji stymulowania wzrostu, jednak mimo że są dość zaawansowane, nie doprowadziły dotąd do perturbacji na rynkach finansowych, a przede wszystkim nie spowodowały umocnienia się dolara, które mogłoby niekorzystnie oddziaływać na sytuację na emerging markets. Nawet spodziewane w perspektywie przyszłego roku niewielkie wyhamowanie dynamiki wzrostu gospodarczego nie powinno w istotny sposób wpłynąć na pogorszenie się wyników finansowych firm, a tym samym koniunktury na rynkach.
Jaki będzie kierunek przepływu globalnego kapitału?
Obserwowane w ostatnich tygodniach spadki cen obligacji skarbowych, szczególnie wyraźne w Stanach Zjednoczonych, powodujące wzrost rentowności tych papierów, są źródłem pewnego zaniepokojenia na rynkach finansowych, jednak nie muszą oznaczać kłopotów na giełdach. Warto zwrócić uwagę, że poprzednia fala wzrostu rentowności obligacji z lat 2012-2013 nie powstrzymała wzrostowej tendencji ani na dojrzałych rynkach akcji, ani na emerging markets, mimo że była bardziej dynamiczna od obecnej. Trudno też w tej chwili jednoznacznie przewidzieć kierunek przepływu globalnego kapitału. W pierwszej fazie wyprzedaży obligacji może on przesuwać się w stronę akcji, tym bardziej że sprzyja temu sytuacja w gospodarce. Dopiero po odpowiednio dużym wzroście rentowności papierów skarbowych mogą one zacząć mocniej przyciągać kapitał, kosztem rynku akcji. Na razie rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich nie zbliżyła się zanadto do poziomu z 2013 r. i nie wykluczone, że wejdzie w fazę spadkowej korekty, doprowadzając do uspokojenia sytuacji. Dopóki nie występuje zagrożenie wyraźnym wzrostem inflacji, Fed i pozostałe banki centralne mają duże pole manewru i nie muszą się spieszyć z zaostrzaniem swej polityki pieniężnej. Rynki finansowe oswoiły się już ze scenariuszem trzech podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych w tym roku i jeśli można rozważać ewentualne odstępstwa od niego, to raczej na korzyść spowolnienia ich tempa, niż przyspieszenia.