Strach ma wielkie oczy
26 marca 2019
Pod koniec ubiegłego tygodnia wzmogły się obawy inwestorów nie tylko przed spowolnieniem w globalnej gospodarce, na które są już przynajmniej częściowo przygotowani, ale także przed groźbą recesji. Ten ostatni scenariusz wydaje się być zdecydowanie przeszacowany i przedwczesny. Piątkowe informacje o mocnym spadku indeksów PMI dla przemysłu strefy euro, a w szczególności szokująca zniżka dla Niemiec, rzeczywiście mogła popsuć nastroje, ale wskaźnik opierający się na ocenach koniunktury nie musi oznaczać jej faktycznego załamania. Wcześniej swoje „trzy grosze” do obaw dorzucił Fed, obniżając prognozy wzrostu amerykańskiej gospodarki na kolejne lata oraz jeszcze wyraźniej sygnalizując łagodzenie swej polityki. Ale szacowany na 1,9-1,8 proc. wzrost PKB w najbliższych dwóch latach to przecież nie recesja, której nadejścia najwięksi pesymiści spodziewają się już w przyszłym roku. Wydaje się więc, że dynamiczny spadek rentowności obligacji skarbowych oraz silna przecena na Wall Street były typowym przereagowaniem, które powinno zostać w najbliższym czasie skorygowane. Miejsca na korektę, szczególnie na nowojorskim parkiecie jest jeszcze sporo, a główne giełdy europejskie zdyskontowały już w ubiegłym roku większą część obaw związanych ze spowolnieniem gospodarczym. Wydaje się więc, że jest więc przestrzeń do pozytywnych zaskoczeń, gdyby okazało się, że z koniunkturą nie jest aż tak źle, jak sugeruje to ujemna rentowność niemieckich obligacji skarbowych.